niedziela, 31 października 2010

Z WIZYTĄ U "K" i "M"







To był bardzo fajny dzień. Weronix po wczorajszych ekscesach ząbkowo-gorączkowych spała dziś prawie do 9.30. Później zaliczyliśmy całodniową wizytę u Cioci Kasi i Wujka Marka. Wizytę super udaną. No może z jednym wyjątkiem - jedzeniowym. Weronix na każdą propozycję - poczynając od zupki koperkowej i kiełbaski, przez jabłka i banany, pomidory a na szarlotce i chrupkach kończąc - odpowiadała nie! Ciocia i Matka dwoiły się i troiły, żeby przekonać dziecię do jedzenia. Niestety, efekty były marne.
Wieczorem nie było już tak wesoło. Dolne 4 idą na całego. Do tego podwyższona temperatura i płacząca maruda. Nawet ukochane mleczko odstawiła po połowie porcji. Zapowiada się ciężki weekend.

sobota, 30 października 2010

WOŻĘ SIĘ PO MIEŚCIE



DZIEŃ POD HASŁEM "TEMPERATURA 38.5"


W piątek przed długim weekendem Weronix przywitała nas temperaturą ponad 38.5 C. Ponad, bo pomiar trwał chwilę i pacjentka uciekła. Obstawiamy zęby, a dokładniej prawą dolną 4 . Mimo wszystko, Weronix jak na gorączkujące i ząbkujące dziecko, była dziś w doskonałym humorze, apetyt dopisywał, a drzemki były aż 3. Jak gdyby nic. Tylko te oczka i czerwone policzki mówiły, że nie jest najlepiej. A ze środków przeciwbólowych najlepsze jest noszenie na rękach. I tylko przez Mamę! 

poniedziałek, 25 października 2010

SAMODZIELNA







Tak wyglądała dzisiejsza samodzielna kolacja. Tylko i wyłącznie pomidor, bo Weronix to absolutnie bezapelacyjna wielbicielka pomidorów. Szynka? Out! Pieczywo? Beee!

piątek, 22 października 2010

CZYNNOŚCI TWÓRCZE

Weronix zaczyna coraz wyraźniej określać swoje istnienie na świecie, swój własny świat, samą siebie. Zaczyna rysować. Jak na razie to ekspresyjne kropki i zamaszyste kreski, ale za to jakie artystyczne:) Sztuka wymaga uznania więc Matka uznaje, wielbi i kolekcjonuje wszystkie dzieła.






LALKA MAMY



Lalka Mamy (pseudonim Pampucha) znalazła ostatnio uznanie w hierarchii zabawek. Wynoszona, wylulana i wycałowana do granic możliwości.

czwartek, 21 października 2010

KTOŚ NAM ZACZAROWAŁ WERONIXA


Nasz Weronix od 2 dni to zupełnie inne dziecko. Dotychczas każda próba włożenia jej do łóżeczka w ciągu dnia kończyła się mega awanturą - bo przecież "ona na pewno nie będzie teraz spała!". Ostatnio sama bierze Tatę albo Mamę za rękę, mówi hopsi, psi, psi, prowadzi do swojego pokoju i prosi żeby ją włożyć do łóżka. Później obowiązkowo jest  mały pokaz wokalno gimnastyczny, tzn. mruczanki wraz z połączeniem jogi i pilatesu, ale po kilkunastu minutach zasypia jak aniołek. 
Ale najcudowniejsze w tych drzemkach jest to, że są aż 2 (słownie: dwie), co do tej pory pozostawało w sferze naszych marzeń. A tu proszę. Samo przyszło.  I rodzice nie mogą wyjść z podziwu. 
Mało tego. W dzień jemy więcej, w nocy rezygnujemy z karmienia :) O szczegółach pisać jeszcze nie będę. Pochwalimy się gdy efekt końcowy zostanie osiągnięty.

niedziela, 17 października 2010

W POSZUKIWANIU MIEJSCA DO ZABAWY



O WERONKOWYM (NIE)JEDZENIU SŁÓW KILKA

Beznadziejność ostatnich kilku dni skłoniła mnie do napisania tego posta. Dla potomności. A przynajmniej dla jednej potomnej, żeby miała świadomość co Matka przeżywała. U nas z jedzeniem bywało różnie. Na początku jadła za mało, później jadła za dużo, był moment że jadła w sam raz, a teraz nie chce jeść praktycznie wcale, tzn. w dzień nie chce, a w nocy potrafi 2 razy obudzić się na mleko!
Staram się trzymać zasady - nie zmuszamy Weronixa do jedzenia. Nie chce to niech nie je - jej sprawa. Zasada w teorii jest słuszna i wspaniała. Gorzej z praktyką.
Oddzielnego omówienia wymaga stan, w jakim Matka się znajduje, gdy na przygotowane jedzenie Weronix kręci głową we wszystkie strony i ze słodkim uśmiechem powtarza: nie, nieee, nie. Ewentualnie wypluwa wszystko, rozkłada na czynniki pierwsze na stole lub od razu wyrzuca na podłogę. Żeby nikt nie zarzucił mi, że nie próbowałam, że się nie starałam:
- obiadek: ze słoiczka lub z garnka - taki jak rodzice. 
- siedzenie przy stole: w krzesełku lub na dużym krześle lub na kolanach
- jedzenie pokrojone na kawałeczki lub podane w całości
- sposób podawania: podane łyżeczką lub widelcem, jedzenie palcami
I co? To za mało?
A tak się cieszyłam, że jak Weronix skończy roczek, to już będzie mogła normalnie z nami zjeść. A tu guzik! Nic nie chce jeść. Tylko to mleko, mleko i mleko.
Jeszcze całkiem niedawno mieliśmy pewne niezawodne i ulubione posiłki, na które mogliśmy liczyć, np. jogurty, pomidorówkę. Teraz i to jest absolutnie beee! O przemycaniu czegokolwiek raczej nie ma mowy, bo trudno byłoby mi podać np. mięso w chrupku czy w bananie:)
Są pewne babcine szkoły karmienia niejadków ("za mamusię", "za tatusia", "za babunię", "za dziadziusia"), ale ja staram się takich metod nie stosować. No dziś mogę powiedzieć, że starałam się, bo niestety, ale wieczorem biegałam z miseczką kaszki po całym domu i "karmiłam". Efekt? Miska kaszki zjedzona. Wstydzę się tego. Bardzo. Pocieszam się jednak, że nie sadzam przed telewizorem w nadziei, że skupiona na bajce bezmyślnie cokolwiek zje . Nie straszę "dziadem", "babą jagą", "panem" lub "czarną wołgą" itp.
Mądrzy ludzie w mądrych książkach twierdzą, że "w tym wieku ten typ tak ma" i że nie ma się co przejmować, bo przyjdzie jeszcze czas kiedy dziecko będzie ładnie i spokojnie jadło. Dobrze powiedziane, tylko kiedy??? Matka czyta i chwilowo się uspokaja, ale oprócz tych teorii usprawiedliwiających ma też wyrzuty sumienia, że dieta dziecka nie jest wystarczająco dobra i urozmaicona. I zachodzi w głowę. I rozmyśla. Bo niby jak jej podać jednego dnia wystarczająco dużo mleka, warzyw i owoców, a jeszcze ryby, mięso i węglowodany? Maaasaaakraaa. 

środa, 13 października 2010

PUZZLE

Korzystając z okazji, że Mami przez ostatnie 2 dni została w domu, na wyraźną prośbę Weronixa, po kilka razy dziennie bawiłyśmy się puzzlami. Nie, nie Weronix nie umie jeszcze sama układać puzzli :) Jej największą radość sprawia niszczenie całej układanki, więc całe to układanie polegało na tym, że ona rozrzucała i podawała, a układała Mami. Nie ukrywam jednak, że czekam na ten moment kiedy Weronix sama skuma o co kaman:) Nie mniej jednak fajnie się dziś bawiłyśmy, choć krótko, bo momenty skupienia na jednej zabawie to dosłownie "chwile".




CHORUTEK

Wszystko zaczęło się wczoraj w nocy. Weronixa dopadła gorączka 38.5. Później było równie słabo, dochodziliśmy nawet do 39 plus sensacje q.... Poza tym Weronix nie chciała jeść ani pić. Była Pani Dr i do objawów dodała zaczerwienione gardło. Obstawiamy więc wirus lub jakąś 3-dniówkę. Na szczęście Weronix jest super pacjentem - wszystkie syropki przyjmuje z uśmiechem na ustach i wysysa do ostatniej kropli :) 
Dziś jest już troszkę lepiej, bo zaczęła domagać się jedzenia w postaci: mleka (nad ranem), 1/3 parówki od taty, 4 skrawków bułki i 2 pierniczków, a w garnku czeka już jej ukochana pomidorówka.
Ogólnie chyba dochodzi do siebie.