wtorek, 27 września 2011

W KWESTII UBIERANIA

Po pierwsze: wrodzony upór w kwestii ubierania (zdecydowanie po Matce), po drugie: przywiązanie do pewnych rzeczy i po trzecie: własny styl, nie pozwala na jakąkolwiek ingerencję w jej image. A więc strój na spacer w ciepły wrześniowy dzień - z relacji Taty - wygląda następująco: "poszla w dresie bo przeciez ona ma spodnie pupu i drugie nie sa jej potrzebne. zabrala tez parasol bo przeciez leje jak z cebra".

środa, 21 września 2011

BYŁO TAK...


Tydzień razem. Non stop. Było cudnie. Bez pośpiechu. Pełen luz. 

Mieliśmy jedno zdarzenie z cyklu: frustracja dwulatka, kiedy to nie pozwoliliśmy naszemu dziecku prowadzić samochodu! Jakże mogliśmy tak postąpić. Przecież ona MA prawo jazdy i POTRAFI jeździć. SAMA! O jej rozpaczy usłyszało pół pobliskiej wsi. Nie było człowieka, który nie zwrócił na nas uwagi. Ale cóź. Grunt to spokój. Ostatecznie ogarnęliśmy huśtawkę emocjonalną i wróciliśmy na swoje miejsca.

Mimo, że byliśmy kilkaset kilometrów od domu, nieustająco twierdziła, że ona jedzie do babci Isi i dziadka Adama. Moje opowieści o wakacjach, podróżach, odległości nie były chyba zbyt przekonywujące. W końcu przestaliśmy wyprowadzać ją z błędu, bo jak wytłumaczyć dwuletniemu dziecku dzielącą nas odległość.

Hitem okazał się nocnik turystyczny. Czasami miałam wrażenie, że specjalnie woła siusiu, żeby tylko na nim posiedzieć :)

Zastanawialiśmy się jak będzie ze spaniem - nowe miejsce, nowe łóżko itp. Tu znowu nas zaskoczyła. Łóżko zaakceptowała bez problemu, jako "swoje i już".

Pazia nie zachwyciła jakoś szczególnie. Piasek jak każdy inny. Mozie zdecydowanie bardziej, ale nie otrzymała zgody na moczenie się więc zrezygnowała i powiedziała, że mozia nie ma.

Biła rekordy w okazywaniu nam czułości, ale była bardziej "mamusiowa". Może dlatego, że Matki ma w domu zdecydowanie mniej.

Została ulubienicą kelnerek i barmanek. Codziennie pod pozorem soczku/gofra pojawiała się w lobby.

Szybko zawierała dziecięce znajomości. Z dorosłymi było nieco gorzej. Ostro wchodzimy w fazę: "wstydzę się". Jeden wieczór spędziłyśmy na szczegółowym analizowaniu zdarzenia z basenu: mamo, ta pani się do mnie uśmiechnęła - nie podobało mi się to - jestem z tego powodu smutna. 

Zachwyciła się ciocią-animatorką, która przekonała ją do siebie plasteliną i brokatem.  

Była też jedna kara. Szlaban na wieczorny basen. Staraliśmy się tego uniknąć. Naprawdę. Bo przecież wakacje. Nowe miejsce. Mnóstwo emocji. Niestety, swoim skandalicznym zachowaniem podczas kolacji, doprosiła się. Oprócz tego swoim zachowaniem rozsadziła też atmosferę między nami na cały wieczór. Na szczęście nasze dziecko szybko się uczy. Później było już zdecydowanie lepiej. 

Rozśpiewała się bardzo. Nie było dnia bez piosenki. I tak jej zostało do dziś :)

WRÓCIŁA I OD RAZU POMKNĘŁA NA ZAKUPY


WRÓCILIŚMY


piątek, 16 września 2011

MAŁY CZŁOWIEK I MORZE


UPSY DAISY MUSIAŁA PRZEJECHAĆ SIĘ WINDĄ



MEWY. Z DYSTANSEM







ASYSTENTKA WSZYSTKICH RATOWNIKÓW

Konsekwentnie sprawdza temperaturę wody przy każdej wizycie na basenie. Dwa razy dziennie. Rano, po śniadaniu i wieczorem, po kolacji.

PORANNE ZACZYTANIE


NAJBARDZIEJ ZAJMUJĄCA JEST PLASTELINA






NA KONIEC - JACUZZI





ZASADNICZO - DUŻY BASEN





NA ROZGRZEWKĘ - BRODZIK














ZAKAZANY OWOC. PO RAZ PIERWSZY