poniedziałek, 30 kwietnia 2012

W BONUSIE PO OSPIE MAMY ANGINE

ospa praktycznie zakończona. ale wcale nie jest dobrze. jest beznadziejnie.
od piątku wieczorem zajmowaliśmy się zbijaniem gorączki. wykorzystywaliśmy wszelkie dostępne środki, a ona wciąż wracała do 39-40 stopni. w sobotę była tylko "infekcja górnych dróg oddechowych". dziś już angina. i antybiotyk. pierwszy w jej życiu.
walczymy o przyjecie 3ml tego paskudztwa. jest ciężko.

czwartek, 26 kwietnia 2012

BTP I YELLOW BAHAMA

Bardzo Trudny Pacjent, nie ulega pokusom składanych propozycji. Bardzo Trudny Pacjent nie zraża się konsekwencjami nieleczonej ospy. Bardzo Trudny Pacjent nie negocjuje, a z drugiej strony zrobi wszystko by osiągnąć swój cel i nie dać się posmarować. Bardzo Trudny Pacjent nawet gdy śpi to czuwa i na każdą próbę dotyku reaguje krzykiem.
to zdjęcie chyba z poniedziałku, kiedy smarowanie było jeszcze lekkie, łatwe i przyjemne a ja bez mrugnięcia okiem przełamałam się w kwestii (nie)malowania paznokci dwuletniej dziewczynce. malo tego, poszłyśmy w yellow bahama. efekt został osiągnięty.
szkoda tylko, ze cudowny sposób zdał egzamin tylko raz. żaden inny nie był już tak dobry.
jedynie świadomość, że ta choroba kiedyś minie napawa mnie optymizmem

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

PORANNA TWÓRCZOŚĆ W TELEFONIE MAMY

wyciagnela ode mnie rano iphona bo miala ukladac puzzle i leczyc chorego pieska. ale chec poznania innych aplikacji byla silniejsza :) jak widać całkiem nieźle sobie poradziła. fota i efekty absolutnie samodzielne.

niedziela, 22 kwietnia 2012

OSPA

zawitała do nas ospa. co prawda, do tej pory naliczyłam może w sumie dziesięć krostek i na szczęście nie na buzi. drugi pozytyw jest taki, że weronika się nie drapie. siedzimy więc w domu. obserwujemy się i liczymy, że pogorszenie nie nastąpi

sobota, 21 kwietnia 2012

SPONTANICZNE WYZNANIE

okolice północy. jesteśmy po przebudzeniu, piciu, siusiu i niekończących się opowieściach z przedszkola. leżymy w ciszy. bardzo mocno wtulone w siebie. weronika zasypia. przynajmniej tak sądziłam. nagle odwraca się do taty i mówi:
- tatusiu, tocham twoją żonę!

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

GDZIE ZNALAZŁAM MOJĄ CÓRKĘ







na sekundę zniknęła mi z oczu. wstrzymałam oddech. gdy zapytałam gdzie jest, usłyszałam rozbrajające:  
- tu jestem mamusiu...
nakryłam ją w przymierzalni. śpiewała i tańczyła. a bawiła się przy tym wyśmienicie!

niedziela, 15 kwietnia 2012

ZNOWU CHOROBA?!

od dwóch dni walczymy z katarem. znowu. w ciagu dnia jest w miarę ok. wieczorem i w nocy bardzo ciężko. zasypia na siedząco, bo jak twierdzi nie moze sie polozyc bo ma katar. budzi się po godzinie. placze i krzyczy: -boli mnie nosek! tyle, ze pomoc sobie nie da. wrecz reaguje mega histeria na kazda moja sugestie.
dzis w nocy doszla goraczka. na wyciszenie zastosowalysmy jedyna skuteczna metode - o 4 rano ukladalysmy puzzle na iphonie a pozniej spiewalysmy old mcdonald had a farm...
i nawet nie chce myslec o tym, ze zaczynamy tydzien od siedzenia w domu.

RACZEJ NIE MOŻE PRACOWAĆ NA POCZCIE





PO PIERWSZEJ WYWIADÓWCE

za mna pierwsza wywiadowka. usiadlam na stoleczku i na wejsciu uslyszalam, ze weronika czuje sie juz bardzo swobodnie. w czwartek, po spacerze, zamiast do swojej sali razem z dwoma chlopcami wymknela sie do czterolatkow, gdzie byly przygotowane farby i wszyscy troje wymalowali sobie twarze na czarno.
a pozniej byly juz same pochwaly. uslyszalam duzo milych i cieplych slow. jest bezkonfliktowa. wesola. super funkcjonuje w grupie. jest madra, grzeczna. szybko sie uczy.
i na takie wywiadowki moge chodzic do jej osiemnastki :)

KUCHNIA U BABCI PODAJE








piątek, 13 kwietnia 2012

POWRÓT DO DOMU

w ramach atrakcji popołudniowych, tata zabrał ostatnio weronike na przejażdżkę autobusem. gdy wracali weronika kilkakrotnie domagała się - jak to ma ostatnio w zwyczaju - żeby wziął ja na rece i zaniósł do domu. tata, choć zawsze ulega, postanowił przetestować wytrzymałość córki. przeszli jeszcze kilka kroków, aż w koncu nie pozostawila mu wyboru:
- wez mnie na rece bo inaczej sie przewroce!

środa, 4 kwietnia 2012

ZMIEŚCIŁAM SIĘ, MAMO



LATAJĄCY TALERZ

po poludniowej drzemce obudzila sie w fatalnym nastroju. czulam, że awantura wisi w powietrzu. i nie myliłam sie. bardzo szybko punktem zapalanym stała się nadgryziona grahamka, ktora znalazłam, przekroiłam na pół i położyłam na swoim talerzu. jak się okazało to była JEJ bułka, której natychmiast potrzebowała.
żeby nie wchodzić w nadmierne dywagacje i tłumaczenia. spokojnie odłożyłam wszystko na talerz i postawiłam pod sam nos. i wtedy zaczęła się jazda. najpierw polały się łzy. pozniej wielki krzyk. że nie to, ze nie tak. ze chce i nie chce. w koncu przeszla do czynow. w pierwszym geście wyrzuciała na podłogę kawałek bułki. gdy grzecznie, acz stanowczo zwróciłam uwage, ze w naszym domu nie rzuca się jedzeniem, złapała talerz z pozostałą bułką i rzuciła nim o ziemie. łzy polały się po raz drugi. 
przyznam szczerze, ze razem z resztkami potluczonego talerza zbieralam swoją szczękę, która opadła mi z wrażenia. bo takiego wcielenia mojej corki jeszcze do tej pory nie widzialam. 
na szczescie szybko wyjasnilysmy sobie wszystko. sama tego chciala. przyszla do mnie i powiedziala, ze nie wie co sie z nia dzialo. ale, ze to nie było dobre zachowanie.

STAŁY ZESTAW. NADAL BARDZO ULUBIONY

wtorek, 3 kwietnia 2012

ŚWIADOME KOLOROWANIE

zaczela sie era swiadomego wybierania kolorow. oto pierwsze efekty.

GADUŁA

potrzeba rozmowy przez telefon była bardzo silna, a w pobliżu, jak na złość, żadnego aparatu. olśnienie przyszło szybko: dziewczyna postanowiła wykorzystać mini filiżankę. jak widać sprawdziła się świetnie.