ostatni tydzień w skrócie.
po wirusie, który przycichł i nie dawał żadnych niepokojących objawów pojawił się obrzydliwy głęboki kaszel z gorączką i w czwartek usłyszeliśmy diagnozę: zapalenie oskrzeli. nie obyło się bez antybiotyku. na szczęście wczoraj przyjęła ostatnią dawkę. gardło jest czyste. osłuchowo w porządku. jest już po wszystkim.
w międzyczasie zakończył się rok przedszkolny. wydarzenie, które w sumie z uwagi na chorobę, przeszło bez echa.
a teraz nadszedł tydzień, na który weronika długo czekała. wymarzone wakacje u babci irenki i dziadka adama. mają mnóstwo planów do zrealizowania. bez limitów i ograniczeń. w ukochanym "dużym domu". pojechała. szczęśliwa i radosna.
- weronika. na ile przyjechałaś?
- na pięć dni. nie wyjeżdżam dzisiaj. i rodzice mnie nie zabierają do warszawy :)))
więc jest fajnie. jest spokój. nie ma pośpiechu. mam w planach nadrobienie zaległości. baa, nawet mogę posprzątać i uwaga! ten porządek utrzymać, to jest szok, nie godzinę czy dwie ale nawet cały dzień. i rano wstanę i będzie porządek :)
ale dobrze, ze to tylko pięć dni bo inaczej umarłabym z tęsknoty albo dostałabym jakiejś strasznej depresji ;)