długo trwała ta blokada. pod żadnym pozorem nie chciała nocować bez nas poza domem. mogła spędzać u dziadków całe dnie. ale kiedy nadszedł wieczór górę brała tęsknota za mamą.
aż zupełnie przypadkiem nadszedł TEN dzień. zaczęło się od niewinnej rozmowy i pytania:
- chcesz jechać w piątek do babci? my przyjedziemy w sobotę rano.
zgodziła się bez mrugnięcia okiem. w trzy minuty ułożyła listę rzeczy do zabrania i była gotowa. a był dopiero poniedziałek ;/
czas do piątku dłużył się nieubłaganie. zastanawiałam się nawet czy przez ten czas się nie rozmyśli i nie zrezygnuje. nic z tych rzeczy.
w ten oto sposób w piątek, zaraz po przedszkolu, weronika wylądowała na noc poza domem :)
i było super. bo przecież nie mogło być inaczej skoro:
- można skakać do woli po łóżku i robić nieskończone ilości fikołków
- dziadek i babcia są na każde zawołanie. no prawie ;))
- w snach spełniają się marzenia: - śniło mi się, że spełniło się moje największe marzenie. dostałam trampolinę
- można chodzić z babcią do sklepu po ukochane słodycze tylko babciu pamiętaj najpierw kup mi lizaka a później dopiero chleb
- można wylegiwać się na bujanym leżaku i wymachiwać nogami fruu do góry
i robić jeszcze wiele innych rzeczy, dzieki ktorym zycie z dziadkami poza miastem jest dla mojej córki niebywale atrakcyjne
oj tak, nocleg u dziadków jest wyjątkowy. My tak mamy co drugi piątek ;)
OdpowiedzUsuńU nas jeden za nami, ale z kuzynami z Warszawy, więc nie wiem, czy się liczy, bo tak całkiem sama to jeszcze nie. Ale chyba nadchodzi czas.
OdpowiedzUsuńzazdroszczę! my jeszcze przed tym Wielki Wydarzeniem :))
OdpowiedzUsuńu nas już po takiej nocy, ale spektakularnego sukcesu nie było :/ na razie odkładamy kolejne nocowanie...
OdpowiedzUsuń