grudzień zaczął się artystycznie. 1-go wybrałyśmy się na dziadka do orzechów. dla miłośniczki tańca i teatru to prezent wprost idealny.
później scenariusz był już standardowy. kaszel, katar, kataro-kaszel, kaszel, kaszel, kaszel. pierwsze w życiu bańki. przerwa od przedszkola. na szczęście dzięki bohaterskiej postawie taty i kreatywności babci irenki jakoś udało się przetrwać ten czas w domu.
zadania z kalendarza adwentowego idą nam różnie
- przystroiłyśmy świątecznie okno
- zrobiłyśmy zimowe obrazki
- choć lista prezentów i zachciewajek świątecznych jest długa to listu do mikołaja nie napisała - "bo nie!"
- upiekłyśmy dwie blachy ciasteczek czekoladowych, które niestety okazały się totalną porażką. do tej pory nie wiem dlaczego ;/
- dwa razy piekłyśmy pierniczki.
- zrobiłyśmy ozdoby na choinkę z masy solnej i brokatu
- totalnie odpadłyśmy na śnieżnej kuli w słoiku. klej nie kleił. matka zapomniała kupić silikon. a figurki, które mamy nie pasują do żadnego słoika. więc po kilku nieudanych próbach i ogólnej frustracji zostawiamy zadanie na przyszły rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz