w niedziele wybrałyśmy się do kina. nie był to pierwszy raz. chyba w kwietniu zaliczyłyśmy misiowy poranek, ale wtedy repretuar wybitnie weronice nie podpasował i zdecydowanie bardziej wolała urządzać wycieczki do łazienki (3 razy w ciągu 15 minut - za każdym razem pod mega ważnym pretekstem).
tym razem był disney, ale bardzo lekki i przyjemny. bez przemocy i złych bohaterów.
weronice na początku bardzo się podobało i nawet się wciągnęła jednak całodniowe zmęcznie i potrzeba snu były silniejsze. 20 minut przed końcem odjechała zupełnie i zasneła :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz