To było trudne popołudnie. O ile kilka ostatnich maratonów zakupowych wspominam z rozrzewnieniem, to to co się dziś odbyło można określić jedynie jako istny armagedon.
Z uwagi na zwiększone zapotrzebowanie na wiosenne obuwie, w każdym sklepie obuwniczym tłumy małych stópek a wybór absolutnie okrojony. Jeśli już jakiś model w miarę się nadawał, to rozmiaru 24 oczywiście brak! Szok. Oddzielną historią jest to co podobało się Mamie a co Tacie. Gdy Mama chciała buty jasne, to Tacie podobały się ciemne /patrz czarne/. Gdy Mama chciała buty uniwersalne skórzane, Tata wolał typowo sportowe. Przez chwilę krążyła więc koncepcja, że Weronika przez całą wiosnę przechodzi w za małych zimowych butach, bo żadna firma nie wyprodukuje butów, które będą odpowiadały naszym wymaganiom.
W tej ciężkiej atmosferze opuściliśmy jedno centrum handlowe i udaliśmy się kolejnego. Na szczęście dla całej naszej 3 znaleźliśmy w końcu buty w rozmiarze, fasonie i kolorze, który odpowiadał wszystkim.
A Weronika w tym całym zamieszaniu też nie próżnowała i zaprezentowała nam cały wachlarz swoich możliwości: od absolutnego spokoju, przez fajne zabawy z innymi dziećmi łącznie z całowaniem!!! aż do totalnej awantury zakończonej przymusowym wyniesieniem ze sklepu!
Więc ja teraz zmykam na zasłużoną długą kąpiel, bo wymagam totalnego odprężenia.