sobota, 27 listopada 2010
TRZYDNIÓWKA
To już koniec. Temperatura spadła, a wczoraj pojawiła się wysypka - czerwone plamki na brzuchu i plecach. Pierwsza i ostatnia trzydniówka za nami. Został jeszcze katar, ale na to nie ma lekarstwa i musimy go przetrwać.
piątek, 26 listopada 2010
CHOROBOWO CIĄG DALSZY
Leczymy się dalej. Nad ranem dobiliśmy do 40 stopni. Qp... lecą jak szalone. Z jedzeniem marniutko, z piciem też nie za dobrze. Snu za to jest pod dostatkiem. W każdym razie nie dajemy się!!!
czwartek, 25 listopada 2010
W CHOROBIE WCALE NIE JEST NUDNO
Walczymy z chorobą a przy okazji z nudą, bo zorganizowanie Weronixowi całego dnia w domu nie jest łatwą rzeczą. Stara odkurzona zabawka Mamy okazała się zbawienna - przynajmniej na jakiś czas. Poza tym, nie ma co ukrywać, my też wkręciliśmy się w starego tetrisa. I teraz kto się dorwie ten gra. Weronix w rekordach bije nas na głowę;)
wtorek, 23 listopada 2010
CHORUJEMY
Weronix jest chora. Diagnoza lekarza: wirusowa infekcja górnych dróg oddechowych razem z infekcją jelitową. Mimo gorączki i kataru, jest dzielna. Choroba trochę spowolniła jej tempo. Jest spokojniejsza. Więcej się przytula. Po dawce leków zasnęła bez problemów. To tyle wieści z frontu walki.
BYŁO MINĘŁO
Tak było do wczoraj. Weronix sama z siebie, wskakiwała na kanapę i z uśmiechem na ustach pokazywała, że chce czyścić nos. Później nasivin i maść majerankowa. Dziś absolutna porażka - każda próba zakończona ucieczką i dosadnym NIE!
niedziela, 21 listopada 2010
MOJE MIASTO, A W NIM...
Największe zainteresowanie wzbudziły dorożki na Starówce. Choinki chyba nawet nie zauważyła. Przeżyliśmy natomiast awanturę na Krakowskim Przedmieściu i fochy w Coffee Heaven :) Na szczęście w samochodzie zasnęła po 3 minutach.
PROFESJONALNE STRZYŻENIE PO RAZ PIERWSZY
Wczoraj po raz pierwszy zaprowadziliśmy Weronixa do fryzjera. Było super. A do tego jak najbardziej profesjonalnie. Mimo pełnego obłożenia - jak to w sobotę, z uśmiechem na ustach podporządkowała sobie wszystkie fryzjerki i pół klienteli. A na końcu nie chciała wyjść!
sobota, 20 listopada 2010
SOBOTNI PORANEK CZYTELNICZY
Wielka księga z wierszami Brzechwy to czytelniczy number 1. Przede wszystkim wałkujemy: Spotkał katar Katarzynę, Apsik!...
Abstrahując od tematu głównego, zwracam uwagę na frotki na nadgarstkach - do ocierania potu :D
piątek, 19 listopada 2010
OSIĄGNIĘCIA 15-MIESIĘCZNIAKA
Weronix wczoraj skończyła 15 miesięcy. Lista jej osiągnięć staje się coraz dłuższa, bo:
- coraz lepiej je, aktualnie uwielbia: pomidory, banany, kiwi, kabanosy, jabłka
- pożegnała się z karmieniem w nocy
- robi "żółwika", przybija "piątkę", daje "cześć"
- puszcza oczko
- potrafi zademonstrować pieska, krowę, sowę, owieczkę, słonia (niestety ostatnio baaaardzo rzadko)
- pokazuje "L" - to zasługa Taty
- coraz częściej świadomie korzysta z nocnika
- tańczy w kółko
- doskonale rozumie znaczenie zwrotu "nie wolno", choć czasem z czystej przekory udaje, że nie wie o co chodzi
- uwielbia słowo "NIE"
- pije ze szklanki
- ze stania na głowie robi fikołki
- zaczyna samodzielnie jeść sztućcami
22.10; 23.40
Tytuł posta to nie szyfry z pokładu statku kosmicznego, a godziny o których ostatnio Weronix chodzi spać.
O ile przedwczoraj po sesji usypiania od 20.05 do 22.10 byłam dumna z siebie, bo się nie poddałam, nie uległam. Byłam twarda! Nie wzruszały mnie monologi, śpiewanie, przekomiczne rozmowy z psem. Ze stoickim spokojem odkładałam i układałam po raz enty. Nie wdawałam się w rozmowy. Podawałam smoczka, który co chwilę lądował na podłodze. O tyle wczorajsze usypianie wyeksploatowało całą naszą trójkę. Powód nr 1: KATAR, powód nr 2: kolejne ZĘBY. Przerobiliśmy wszystko co tylko możliwe - histerię, rozpacz, krzyki, kopanie i wyrzucanie smoczka, aż w końcu niezbędna a zarazem zbawienna okazała się interwencja czopkiem V.
Dziś od rana niewiele wskazuje na beznadziejność sytuacji, bo humor - super, apetyt - jak najbardziej, tyle że q... idą, a z nosa cieknie na potęgę.
czwartek, 18 listopada 2010
MIĘSOŻERCA
Wątków kulinarnych ciąg dalszy. Weronix odkąd przestała jeść w nocy, w dzień je jak szalona. Przyjęła metodę zero-jedynkową: jak bułka to tylko bułka. Jak wędlina to wędlina. Masło też oddzielnie. Hitem jest pomidor i kabanosy (parówek nie lubi) - im ostrzejsze tym lepsze. Matka przymyka oczy na konserwanty i daje.
poniedziałek, 15 listopada 2010
TERAZ KASZKA JEST THE BEST
Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale Weronix stała się miłośnikiem kaszki. Nie grymasi. Nie ucieka. Zjada i już.
piątek, 12 listopada 2010
czwartek, 11 listopada 2010
NOCNEMU MLEKOŻERCY MÓWIMY STANOWCZE NIE!
Jest spokojnie. Zęby ucichły. Z jedzeniem też jest nie najgorzej. Grunt pod sprawy nocnikowe w miarę przygotowany. Nadszedł więc czas na kolejny krok milowy.
Ostatecznie zmobilizowani przez Pana Dr podjęliśmy decyzję o wyeliminowaniu nocnego mleka.
Nie powiem, że byłam na to przygotowana. Na samą myśl miałam wizje dantejskich scen, histerii, rozpaczy i tych hektolitrów wylanych łez. Efekt po 2 nocach nie jest najgorszy. Co prawda Weronika nie przesypia jeszcze całych nocy, bo między 2 a 4 dostaje swojego nocnego olśnienia i domaga się po pierwsze przeniesienia do sypialni, a po drugie butelki. Litościwa Matka zgadza się tylko na spanie z nami w łóżku, ale o jedzeniu nie ma mowy! Dajemy do picia wodę, na co oczywiście Weronix reaguje głośnym i stanowczym protestem. Szybko jednak okazuje się, że wrzaski i płacze na nic i po kilku próbach zasypia wtulona w Mamę. Bez wspomagania.
niedziela, 7 listopada 2010
QMPLE
Zrobienie tej dwójce ostrych, nie marząc już nawet o pozowanych, zdjęć jest rzeczą niemożliwą. Zdjęcia więc rozmazane po całości. Za to miłości i czułości jest mooc!
piątek, 5 listopada 2010
CODZIENNIE DZIELNA
MamiVeroni to Matka Polka Pracująca. Weronika od początku, tzn. od 7 miesiąca godziła się na to bez problemu, a teraz z pełną odpowiedzialnością rocznego dziecka podchodzi do sprawy. Idealnie dopasowała się do codziennych rytuałów. Spędzamy razem czas w łazience podczas malowania. Przynosi okulary i komórkę z sypialni - żebym nie zapomniała. Przypomina też o perfumach. Wybiera buty. Czasem sugeruje założenie biżuterii. Ubiera i pilnuje, żebym czapkę założyła i szal i rękawiczki, mimo, że na dworze +11:) Po kilku buziakach i scenie prawie balkonowej żegnamy się z uśmiechem na ustach.
Wiem, że czeka na mnie. Wiem, że podchodzi do okna i chce zobaczyć czy idę, że pokazuje mnie na zdjęciach i że z większą częstotliwością powtarza mama. A po powrocie. Szał radości. Podaje kapcie. Rozpakowuje zakupy. Idzie ze mną umyć ręce. Nie mogę zniknąć jej z oczu. Chce mieć mnie tylko dla siebie. Nadrabiamy ten cały dzień. Niezbyt długo, bo akurat wtedy wypada jej drzemka, do której obowiązkowo utula mama. TYLKO!
Cieszę się, że daje(my) radę :)
środa, 3 listopada 2010
POZOWANE
Te fotki zostały zrobione na specjalne życzenie Weronixa. Sesja była ekspresowa, bo tylko 2 ujęcia i dziękuję:) Dobre i to!
Subskrybuj:
Posty (Atom)